zamknij
AKTUALNOŚCI

Opony jeszcze nigdy nie były tak ważne. Urus ma specjalne wymagania!

REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Lamborghini

Lamborghini Urus kosztuje 200 tysięcy dolarów, ma cztery fotele niemalże wprost zapożyczone z Aventadora, a do tego zwiększony prześwit.  I z całą pewnością nie jest autem dla każdego. Unikalny charakter sprawia jednak, że wymagania stawiane przez jego właściciela, będą odpowiednio wysoko zarysowane. Sprostać im postanowiła firma Pirelli. Włoski producent stworzył aż sześć zestawów dedykowanego ogumienia do super SUV-a.

Kierowcy przy okazji każdej sezonowej zmiany ogumienia są przekonywani o tym, jak wielkie znaczenie dla bezpiecznej jazdy mają opony. To one gwarantują przyczepność, to one odprowadzają wodę zebraną na asfalcie i wreszcie to one są jednym z elementów prawidłowej amortyzacji. Dziś opona nabiera jednak całkowicie nowego znaczenia. A wszystko za sprawą połączenia potencjału dwóch firm – Lamborghini i Pirelli. Kooperacja była ważna, szczególnie że mowa o naprawdę wyjątkowym aucie – super SUV-ie Urus.

Opony Lamborghini – muszą przenieść 650 koni!

Można dyskutować o urodzie nowego modelu Lambo, można zastanawiać się jak przestronne wnętrze oferuje auto, jednego nie da się mu jednak odmówić. A mowa oczywiście o mocy! Ta pochodzi z podwójnie doładowanego silnika o pojemności 4 litrów. V-ósemka zbudowana przez Audi oferuje 650 koni mechanicznych i 850 Nm momentu obrotowego, co przekłada się na naprawdę imponujące osiągi. Przyspieszenie do pierwszej setki trwa zaledwie 3,6 sekundy. To sprawia, że Urus staje bliżej supersamochodów, niż klasycznych SUV-ów.

Lamborghini Urus, Lamborghini, Urus
Fot. Materiały prasowe Lamborghini

Wybitne osiągi stanowiły wyzwanie dla inżynierów tworzących nowe Lambo. Stały się jednak punktem honoru także dla twórców dedykowanych opon. Do wyścigu technologicznego dość szybko wystartowało Pirelli. Jeszcze szybciej jednak włoscy inżynierowie napotkali ścianę. Urus jak na SUV-a przystało jest wszechstronny – może poruszać się po szutrze, asfaltowych drogach cywilnych i oczywiście torach wyścigowych. Niestety równie wszechstronne nie są opony. A przynajmniej te opony, które były znane do tej pory.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Ośrodki WORD odnotowują straty: prawo jazdy będzie droższe?

Gdy Pirelli doszło do wniosku, że nie będzie w stanie zbudować jednego zestawu opon, który sprawdzi się w każdych warunkach, postanowili stworzyć aż sześć dedykowanych kompletów. Ogumienie będzie występować w rozmiarach od 21 do 23 cali. Co potrafią Pirelki dedykowane Lambo? Najbardziej emocjonujące okażą się opony P Zero Corsa. Ich środowiskiem naturalnym stanie się bowiem tor wyścigowy, a mottem życiowym maksymalna przyczepność i najlepsze z możliwych osiągi!

Lamborghini Urus, Lamborghini, Urus
Fot. Materiały prasowe Lamborghini

P Zero Corsa vs Zero Corsa – tor vs drogi cywilne

Ogumienie Pirelli P Zero Corsa sprawdzi się jednak nie tylko w rękach cywilnych kierowców. Według deklaracji włoskiej marki, to właśnie te opony trafią na koła Lamborghini Urusa w momencie, w którym na torze Nurburgring postanowi on pobić rekord czasu okrążenia. Opcją numer dwa jest klasyczny model Zero Corsa. Ogumienie to nadal jest nastawione na sport i osiągi, jednak w dużo mniej ekstremalnym wydaniu. Powinny idealnie sprawdzić się w przypadku kierowców jeżdżących głównie po cywilnych drogach asfaltowych.

Oczywiście może się zdarzyć, że autem wartym minimum 200 tysięcy dolarów (blisko 700 tysięcy złotych) ktoś postanowi dojechać w nieco mniej dostępne rejony. Nie mówimy w tym momencie o prawdziwym off-roadzie. Do tego Urus totalnie się nie nadaje. Bardziej mamy na myśli przejazd leśnym duktem na urokliwą polanę. Co wtedy? W takiej sytuacji sprawdzą się opony Pirelli Scorpion, dedykowane poszukiwaniu przyczepności na luźnej nawierzchni.

Tagi: lamborghiniLamborghini UrusSUV
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ