zamknij
REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Volkswagen

Dokładnie 43 lata temu Niemcy zaprezentowali pierwszą generację Volkswagena Passata. Choć w momencie premiery Polacy mogli jedynie z zazdrością patrzeć na auto w realiach żelaznej kurtyny, już w latach dziewięćdziesiątych pierwsze modele dotarły nad Wisłę. Starsze generacja pomagały motoryzować rodzącą się, kapitalistyczną przedsiębiorczość. Nowsze stały się obiektem westchnień. Mimo czterech dekad historii, Passat nadal jest ważnym graczem w segmencie D.

Historia jednego z najważniejszych aut we współczesnej historii Volkswagena rozpoczęła się 25 lipca 1974 roku. Do premiery Passata Niemcy zaczęli się jednak przygotowywać dużo, dużo wcześniej. Wiedzieli, że pojazd będzie miał kluczowe znaczenie dla wyników sprzedaży firmy. Chcieli zatem dopiąć wszelkie szczegóły na ostatni guzik. Podstawą technologiczną dla prac stała się płyta podłogowa zaprojektowana dla Audi 80 – jak widać powinowactwo z modelem klasy średniej z Ingolstadt nie jest wcale wynalazkiem lat dziewięćdziesiątych. A całość uzupełnili stylizacją stworzoną przez samego Giorgetto Giugiaro.

Volkswagen Passat B1 prezentował się i elegancko, i nowocześnie. Do tego występował z trzema typami nadwozia. Oferowany był jako sedan, hatchback i kombi. Wspólną zaletą każdego ze stylów była przestrzeń. Bagażnik oferował rekordową w tamtym czasie pojemność 500 litrów. Co z mocą? Ta początkowo wyglądała raczej mizernie. Wersja bazowa była napędzana motorem benzynowym o mocy 55 koni mechanicznych. I sytuacji nie zmieniał nawet fakt, że Passat ważył w tym czasie zaledwie 880 kilogramów.

W PRL kierowcy Passata mogli jedynie podziwiać!

Pierwsza generacja Passata praktycznie z miejsca stała się hitem sprzedaży w Europie. Polacy mogli ją jednak wyłącznie podziwiać z zazdrością zza żelaznej kurtyny. Nad Wisłą niełatwo było kupić Malucha czy Fiata 125p. Volkswagen stanowiący przykład zachodniego zepsucia stał się zatem autem praktycznie nie do zdobycia i wyrazem najwyższego luksusu! Sytuacja zmieniła się dopiero po 1989 roku. To wtedy otwarcie granic zachodnich sprawiło, że do Polski zaczęły napływać pojazdy używane z zachodu. A jednym z chętniej importowanych modeli szybko stał się właśnie Volkswagen Passat. Jego rola w tym czasie była o tyle ważna, że w dużej mierze zaczął motoryzować rodzącą się, nadwiślańską przedsiębiorczość.

Pierwsi polscy kapitaliści najczęściej wybierali modele generacji B2 z nadwoziem typu kombi napędzane wolnossący dieslem o pojemności 1,6 litra. Być może 54-konny silnik potwornie hałasował i zostawiał za sobą tumany czarnego dymu, mimo wszystko gwarantował bezawaryjną eksploatację i potężne przebiegi. A to były cechy idealnego partnera biznesowego w niezwykle modnym w tym czasie handlu obwoźnym! Stare Passaty były bardzo dalekie od motoryzacyjnego ideału. Ich wyjątkowa twardość sprawiła jednak, że legenda Volkswagena segmentu D na dobre zapisała się w świadomości Polaków i ugruntowała późniejszą pozycję auta nad Wisłą.

Volkswagen Passat B3 po raz pierwszy zajrzał na polskie salony

Lata dziewięćdziesiąte stanowiły czas wyjątkowego rozkwitu przedsiębiorczości. Gromadzony kapitał prowadził kierowców do salonów samochodowych, a sprzedaż aut dynamicznie rosła. Niestety był to też czas, w którym nad Wisłą sprzedawały się przede wszystkim pojazdy tanie. Wśród Tico, Cinquecento czy Nexii nie było miejsca dla nowych Passatów. Nowe się nie sprzedawały, stare za to były nadal importowane na potęgę. I tak na salonach dobrze zarabiających Polaków zawitały używane Volkswageny generacji B3.

Seria B3 choć nadal przestronna i wybitnie funkcjonalna, powoli zaczęła zmieniać postrzeganie Passata. Za sprawą nowej stylizacji, zmodernizowanej palety silnikowej i długiej listy wyposażenia dodatkowego, Volkswagen przestał być wołem roboczym, a powoli stawał się nad Wisłą reprezentacyjnym samochodem segmentu D. Największa stagnacja w gamie niemieckiego sedana pojawiła się w roku 1993 wraz z premierą modeli serii B4. Te zarówno w Polsce, jak i Europie przeszły bez większego echa. Już w roku 1996 okazało się jednak, że tzw. „przejściówka” stała się zaledwie przedsionkiem dla Passata B5. A jego historia brzmi już jak marzenie każdego producenta motoryzacyjnego.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Używany Volkswagen Polo V [2009-2017]

Piąta generacja niemieckiego hitu sprzedaży łączyła w sobie najlepsze cechy poprzedników i uzupełniała je nowoczesną technologią, przyjemną stylizacją oraz najnowszymi zdobyczami techniki. Właśnie dlatego Volkswagen Passat B5 praktycznie z miejsca stał się motoryzacyjnym ideałem dla statystycznego Polaka! Ideałem, do którego dostęp był niestety nadal ściśle reglamentowany. Warto dodać, że Passat napędzany 1,9-litrowym dieslem TDI był droższy od dwupokojowego mieszkania w centrum Warszawy. A to oznacza, że w wersji salonowej nadal mógł być jedynie obiektem westchnień.

Passat B5 – niedoścignione marzenie!

Kultowość Volkswagena Passata B5 była na tyle silnie zaznaczona, że dziś temat ten stał się obiektem żartów w sieci. Internauci pieszczotliwie i z dużą dawką przekory nazywają niemieckiego sedana Passerati. To oczywiście nie zmienia jednego. Nawet teraz zadbane egzemplarze generacji B5 w wersji po liftingu jeżdżą po polskich drogach i powarkują na skrzyżowaniach pompowtryskiwaczami w 130-konnej wersji legendarnego silnika 1,9 TDI.

Choć do nowego millenium historia Volkswagen Passata brzmiała jak pasmo sukcesów, za sprawą generacji B6 stabilna pozycja auta na rynku została nieco zachwiana. Modele prezentowały się nowocześnie. Inżynierowie popełnili jednak kilka zasadniczych błędów. Instalacja elektryczna była zbyt niedopracowana i zbyt awaryjna. 2-litrowy diesel z kolei nie miał zielonego pojęcia czym jest trwałość charakterystyczna dla starych silników z serii TDI. Najlepszym elementem Passata B6 stała się wersja CC zaprezentowana w roku 2008. Czterodrzwiowe coupe wprost oczarowało kierowców. Udowodniło też, że Niemców stać na naprawdę dużą porcję stylistycznej finezji.

Volkswagen z XXI wieku – Passat B8

Już w roku 2010 za sprawą generacji B7 Passat wrócił do pełni formy. Ponownie zaczął być niezawodny, nadal był przestronny i niestety połączył całość z mało atrakcyjną i wybitnie zachowawczą formą. Na szczęście auto funkcjonowało w sprzedaży zaledwie 4 lata. I choć nieco ukryło Passata za plecami konkurencji, stanowiło przedsionek do kolejnej i niezwykle ważnej karty historii.

Passat od wielu lat jest jednym z ważniejszych modeli w gamie Volkswagena. Właśnie dlatego Niemcy postanowili wyjątkowo uczcić wejście auta w wiek średni. W czterdziestą rocznicę urodzin modelu w roku 2014 zaprezentowana została generacja B8. Najnowszy Passat otrzymał wszystko to, co jest konieczne współczesnemu modelowi segmentu D do sukcesu. Miał na wskroś nowoczesną stylizację, za którą stoi wielkie nazwisko Waltera de Silvy, najnowsze zdobycze techniki – w tym ekran zamiast zegarów oraz ekologiczną paletę silnikową zawierającą hybrydę typu plug-in.

Na sukces Niemcy długo nie musieli czekać. Zainteresowanie autem było na tyle duże, że fabryka bardzo szybko przestała wyrabiać się. Jeszcze niedawno na zamówiony egzemplarz trzeba było czekać rok! To dokładnie tyle czasu, ile kierowcy zazwyczaj oczekują na samochody… luksusowe. Po przeszło 40 latach brzmi to imponująco, prawda?

Tagi: PassatvolkswagenVolkswagen PassatVW Passat
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ