zamknij
PO GODZINACH

Hity bloku wschodniego: Trabant 601 – NRD-owska mydelniczka w służbie demoludom

REKLAMA
Fot. Materiały Trabant

Cel postawiony przed Trabantem 601 był niezwykle ambitny. Miał być jak Volkswagen Garbus, tylko z dużo bardziej stylową karoserią wykonaną z tworzywa sztucznego. Choć nie wszystkie pomysły inżynierskie twórców auta łatwo zrozumieć, jedno konstrukcji trzeba przyznać. W latach sześćdziesiątych była całkiem nowoczesna i wyjątkowo praktyczna. A to szybko zadecydowało o sukcesie Trabanta. Szkoda tylko, że po upadku Muru Berlińskiego auto nie stało się powodem do dumy, a raczej wstydliwym punktem historii.

Pod koniec lat pięćdziesiątych w zakładzie w Zwickau zapadła ważna decyzja. Rozpoczęto prace nad nową generacją Trabanta. Auto nadal miało mieć kompozytowe nadwozie, kompaktowy charakter i niską cenę. To wszystko powinno jednak zacząć łączyć z ciekawą stylizacją. W grudniu roku 1959 zaprezentowane zostały pierwsze projekty graficzne. Nad tymi komisja ministerialna obradowała naprawdę długo. Ostatecznie wstępne szkice udało się przyjąć, a to dało inżynierom zielone światło do dalszych prac. W ciągu 24 miesięcy zbudowano 6 prototypów nowego Trabanta. Auto otrzymało oznaczenie wewnętrzne P601.

Trabant 601 – amerykańskie zepsucie za żelazną kurtyną

Fabryczna wersja nowego samochodu dla ludu z NRD po raz pierwszy została zaprezentowana w roku 1963. Data nie była wybrana przypadkowo. Sedan był odsłonięty podczas zjazdu partii komunistycznej SED w Berlinie Wschodnim. Szeroka publiczność mogła zobaczyć Trabanta 601 w pełnej krasie w marcu roku 1964 podczas targów w Lipsku. Pierwsze wrażenia były wyjątkowo pozytywne. Obserwatorzy podkreślali, że niemiecki samochód dla ludu jest przede wszystkim wyjątkowo ładny. Kanciaste nadwozie wyposażone w masę ostrych linii i skrzydła z tyłu przywodziło na myśl amerykańskie krążowniki szos oraz stanowiło odrobinę kapitalistycznego zepsucia w szarym świecie demoludów.

2-drzwiowy sedan okazywał się też praktyczny. W kabinie mieściły się cztery osoby, podczas gdy bagażnik miał pojemność 415 litrów. Oczywiście karoseria Trabanta 601 była nadal plastikowa. Choć słowo plastikowy jest w tym przypadku użyte na wyrost. Nadwozie odlewano bowiem z duroplastu. To materiał sztuczny, który nie korodował, miał podwyższoną wytrzymałość na zgniatanie i praktycznie nie palił się. Tworzywo ma niemalże identyczną temperaturę topnienia jak aluminium. A to oznacza, że musi zostać podgrzane aż do 660 stopni Celsjusza.

Nieco infantylne, plastikowe nadwozie ukrywało równie infantylny silnik. Do napędu Trabanta 601 służył dwusuwowy, dwucylindrowy benzyniak o pojemności 594 cm3 i mocy na poziomie 23 koni mechanicznych. Przyspieszenie do setki? To trwało aż 27 sekund! Dodatkowo setka była niemalże prędkością maksymalną. NRD-owskie auto nie potrafiło bowiem jechać szybciej niż 105 km/h. Trabant był niezwykle lekki. Ważył tylko 950 kilogramów. Mimo wszystko brakowało mu nieco na polu oszczędności. W cyklu mieszanym bez żadnych problemów spalał około 8 litrów benzyny.

Komfort jazdy? W Trabancie nie ma takiego pojęcia!

Przednie zawieszenie Trabanta 601 zostało oparte o resory piórowe i dolne wahacze poprzeczne. Tylne składało się z resorów piórowych i skośnych wahaczy. Tak skomponowany układ nie oferował praktycznie żadnego komfortu. Wszelkie drgania mocno przenosiły się do kabiny pasażerskiej. Nie było też mowy o dobrym prowadzeniu, a wszystko za sprawą głuchego układu kierowniczego. Słabo wypadało zawieszenie, ale i seryjne wyposażenie. Bez dopłaty kierowca otrzymywał lusterko zewnętrzne, zestaw kluczy i… dwie buteleczki lakieru do samodzielnych napraw! Z dzisiejszego punktu widzenia Trabant mógł nie mieć zbyt wielu zalet. W realiach lat sześćdziesiątych auto nie było jednak takie złe. Odpowiadało potrzebom mieszkańców demoludów i było chętnie kupowane.

Produkcja Trabanta 601 wystartowała w czerwcu 1964 roku. Praktycznie z miejsca rozpoczął się również eksport sedana. Samochód w największych ilościach trafiał do państw bloku wschodniego. Interesował się nim jednak również zachód oraz Egipt! Produkcja modelu szła pełną parą. W 9 lat po premierze wolumen sprzedaży przekroczył milion sztuk. W roku 1974 po raz pierwszy w ciągu 12 miesięcy sprzedało się więcej niż 100 tysięcy Trabantów, a w roku 1988 padł absolutny rekord. Zakład w ciągu 12 miesięcy opuściło 146 400 sztuk NRD-owskich aut dla ludu.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  TOP 5 gier wyścigowych na Androida iOS

We wrześniu roku 1965 Niemcy zaprezentowali bardziej praktyczną odmianę Trabanta. Model o nazwie Universal to nic innego jak dwudrzwiowe kombi. Uniesienie dachu sprawiło, że pojemność bazowa kufra wzrosła do 450 litrów. Po złożeniu tylnej kanapy przestrzeń załadunkowa miała wartość 1400 litrów. Auto w latach sześćdziesiątych było wyjątkowo funkcjonalne. Nie ma się zatem co dziwić, że już w roku 1966 na bazie kombi Trabant przygotował model o charakterze dostawczym z zaślepionymi tylnymi szybami. Klasyczny Trabant sprzedawał się doskonale. Odmiana towarowa zdecydowanie gorzej. Właśnie dlatego już po 6 latach – w roku 1972 – została wycofana z produkcji.

Trabant 601L – luksus w wydaniu… NRD-owskim

W kwietniu roku 1966 inżynierowie z NRD postawili na luksus! Stąd premiera modeli 601L. Skrót miał oznaczać wyższy poziom wyposażenia. Różnice nie były jednak zasadnicze. Na korzyść bogatszej wersji przemawiały m.in. uchylne szyby z tyłu. A to oznacza, że wersję Lux spokojnie należy traktować z przymrużeniem oka. Rok 1967 przyniósł prezentację nadwozia otwartego – Trabant prezentował się trochę jak Citroen Mehari, a rok 1968 modernizację jednostki napędowej. Dzięki kilku drobnym modyfikacjom moc wzrosła do 26 koni mechanicznych. Być może 3 konie więcej na papierze nie robią dużej różnicy, w rzeczywistości oznaczają jednak sporą poprawę. Nowy Trabant przyspieszał do pierwszej setki już w 21,5 sekundy.

W roku 1980 standardem w NRD-owskim aucie stał się dwuobwodowy układ hamulcowy. W roku 1983 instalacja elektryczna zaczęła być wykonywana w standardzie 12-woltowym oraz pojawił się alternator. Rok 1988 przyniósł kolejną modernizację. Tym razem w tylnym zawieszeniu inżynierowie zastosowali kolumny resorujące. Lata osiemdziesiąte to jednak nie tylko nerwowe unowocześnianie Trabanta 601. To także pierwsza wersja sportowa. W latach 1986 – 1988 inżynierowie zbudowali trzy egzemplarze modelu 800 RS. Te pomijając bardziej agresywną stylizację, miały większy silnik o dużo większej mocy. Jednostka o pojemności 771 cm3 oferowała 65 koni mechanicznych. Dzięki temu rozpędzała auto nawet do 160 km/h.

Inżynierowie jeszcze od lat sześćdziesiątych mieli plan na kolejne wersje rozwojowe Trabanta. W planach był m.in. hatchback o oznaczeniu 602 czy zastosowanie jednostki napędowej o większej pojemności dysponującej architekturą opracowaną przez Wankla. Błyskotliwe pomysły niestety szybko uznawane były za zbyt postępowe i zbyt drogie. W efekcie zamiast do kolejnych stadiów prac inżynierskich, trafiały do kosza. Skutek skostnienia technologicznego miał dwa wymiary.

Ciekawa historia, która nie mogła się dobrze skończyć

Pierwszy dotyczył wyjątkowo wysokiej awaryjności! Pod plastikowym nadwoziem Trabanta 601 ukrywa się metalowy szkielet przyspawany do metalowej ramy. O ile karoseria rdzewieć nie mogła, o tyle korozja bardzo chętnie zjadała metalowe elementy ukrywające się zaraz pod nią. Psuł się również silnik – ten na szczęście można było naprawić samemu. Wystarczyło mieć przy sobie młotek, śrubokręt oraz kawałek drutu. Po drugie archaiczne rozwiązania dosyć szybko przegrały walkę o rynek z zachodnimi konkurentami. Rozbiórka muru berlińskiego i demokratyczne zmiany zaczęły się na dobre 13 czerwca 1990 roku. Już 25 lipca 1990 roku zakończyła się produkcja Trabanta 601.

I choć wynik zakładu w Zwickau mógł napawać dumą – powstało w sumie 2 818 547 sztuk, mieszkańcu NRD raczej wstydzili się plastikowego auta dla demoludów. O ostatecznym upadku Trabanta zadecydował przepływ samochodów używanych. Każdy mieszkaniec Niemiec Wschodnich wolał kupić używanego Volkswagena, niż jeździć 601-ką. Auto dla zachodu stanowiło symbol przebrzmiałej i śmiesznej idei komunistycznej, a to nie miało wiele wspólnego z kultowością. Używane Trabanty były bardzo szybko wypychane z rynku wtórnego. Właściciele czasami po prostu zostawiali je w lasach. W ten dosyć smutny sposób powoli kończyła się historia uśmiechniętej mydelniczki z NRD.

Garaż Polaka - infografika | autofakty.pl
Garaż Polaka – infografika | autofakty.pl
Tagi: auta z bloku wschodniegoTrabantTrabant 601Trabant 601 Universal
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ