zamknij
PO GODZINACH

Top 10: Te auta spokojnie wytrzymają atak… falą elektromagnetyczną!

REKLAMA
Fot. Materiały producenci

W czasach, w których stopień nasycenia elektroniką w autach jest ogromny, warto zadać sobie pytanie co by się stało z motoryzacją, gdyby ktoś postanowił zaatakować ziemię falą elektromagnetyczną. Odpowiedź? Obecnie prawdopodobnie 90 proc. pojazdów stanęłaby martwa na poboczu i w wyniku uszkodzenia obwodów sterujących nie była w stanie bez poważnego remontu kontynuować eksploatacji.

Czy jest jakaś szansa na odparcie takiego ataku? Na szczęście są jeszcze samochody, które były produkowane dekady temu, a dla których słowo elektronika ma niezwykle egzotyczne znaczenie. Gdzie ich poszukiwać? Bardziej na giełdzie klasyków. Co ciekawe, odporne na działanie fali elektromagnetycznej mogą okazać się nie tylko pojazdy wyprodukowane na zachodzie. Wychodząc z założenia, że warto pamiętać o swojej technologii, na listę wpisaliśmy też aż dwa samochody z Polski. Sprawdźcie o jakich modelach mowa!

Z góry uprzedzam, że zestawienie zostało przygotowane pół żartem, pół serio. Po pierwsze naprawdę chodziło wskazanie samochodów, które mogłyby być – przynajmniej w teorii – odporne na uderzenie falą elektromagnetyczną. Po drugie fakt ten stał się jedynie pretekstem do przypomnienia kilku pojazdów, o których w drugiej dekadzie XXI wieku niestety mówi się coraz mniej. A to wielka szkoda, bo ich wartość na poziomie motoryzacyjnych emocji jest wielka.

Mercedes W123 200D

Klasyczna Beczka w połączeniu z wolnossącym dieslem o pojemności 2 litrów być może nie brzmi dynamicznie. Niemiecki samochód w obliczu wojny XXI wieku ma jednak całą serię zalet, których kierowcy pod żadnym pozorem nie powinni bagatelizować. Inżynierowie ze Stuttgartu starali się bowiem stworzyć samochód, który będzie maksymalnie prosty. Postawili zatem na naprawdę solidną mechanikę – przede wszystkim mechanikę! Druga z zalet dotyczy silnika. Ropniak nie miał kultury pracy i osiągów. W zamian potrafił pokonać nawet 2 miliony kilometrów bez żadnego remontu i był w stanie jeździć praktycznie na każdym paliwie.

mercdedes w 123, mercedes beczka
Fot. Materiały Mercedes

Żadnego znaczenia nie miał fakt czy do jego baku zalany został olej napędowy, benzyna czy nawet zużyty olej po frytkach. A to dość duża zaleta w obliczu ogólnoświatowego konfliktu, w czasie którego z pewnością większa część stacji benzynowych z uwagi na nowoczesny charakter zostałaby wyłączona z użytku. Swoją drogą ciekawe, że czynnika tego nie wzięli pod uwagę twórcy filmu Mad Max podczas wyboru samochodów pojawiających się w filmach.

Fiat 126p

Jeżeli są na tym świecie samochody, które są w stanie oprzeć się fali elektromagnetycznej, z całą pewnością jednym z nich musi być Maluch z początku produkcji. Słyszeliście bowiem o tym, żeby w jego konstrukcji znajdował się chociaż gram obwodu elektronicznego? Absolutnie! Początkowo nawet spryskiwacz wycieraczki był przecież rozwiązany na zasadzie mechanicznej pompki wyprowadzonej wprost na konsolę centralną. A to jeszcze nie koniec zalet. Zepsuł się zapłon? Spokojnie, Fiata 126p i tak można odpalić wprost z komory silnika za pomocą deski. Maluch jest w stanie wytrzymać falę elektromagnetyczną i co ważne, może to zrobić w wielkim stylu. Chromowane zderzaki i miłe spojrzenie włoskiego amanta sprawiają, że nawet w czasie globalnego konfliktu moglibyście zwrócić na siebie uwagę.

fiat 126p, fiat 126, maluch
Fot. Materiały FSM

Aston Martin DB5

Myśląc o ataku falą elektromagnetyczną powoli zaczynam rozumieć czemu James Bond na długie lata zablokował się na Astonie Martinie DB5. Samochód sięgający swoimi korzeniami początku lat sześćdziesiątych być może w obliczu dzisiejszych realiów nie jest mocno wyrafinowany, ma jednak inną zaletę. Gdyby któryś z groźnych przeciwników postanowił zaatakować Bonda uśmiercającym elektronikę impulsem, jego zabawki zamontowane w coupe z pewnością przestałyby działać. Nie mógłby zatem odpalić zasłony dymnej, wysypać na drogę gwoździ czy wylać oleju oraz katapultować pasażera. Cała reszta mechaniki jednak – a w tym silnik, spokojnie mogłyby pracować dalej. Dalej Aston byłby też niezwykle stylowy i nadal pasowałby do nienagannie skrojonego garnituru najbardziej znanego agenta na świecie. A jak wiadomo klasa była tym, co James ceni ponad wszystko.

aston martin db5, aston db5, db5, aston martin
Fot. Materiały Aston Martin

Pomijając Jamesa Bonda, niewiele osób będzie miało przyjemność jeździć tym klasycznym, brytyjskim coupe. W sumie powstało zaledwie 1059 egzemplarzy. Nie do końca wiadomo ile z nich porusza się po drogach do dziś.

Toyota Corolla E90

Toyota przez lata budowała swoją legendę. A jednym z elementów tego procesu stała się Corolla generacji E90. Samochód zaprezentowany w roku 1987 bez wątpienia nie był najlepiej wyglądającym kompaktem przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Fakt, że auta nie zaprojektował japoński Giugiaro nie deprecjonuje jednak jego wartości. Miał bowiem inne zalety z tytaniczną wytrzymałością na czele! Auto bezawaryjnie wytrzymywało trudy eksploatacji przez lata. Spokojnie można założyć zatem, że wrażenia na jego konstrukcji nie zrobiłby nawet atak falą elektromagnetyczną. Czy pod jego wpływem coś w aucie mogłoby się popsuć? Być może tak, mimo wszystko nadal byłyby to drobiazgi, które pewnie nie byłyby w stanie unieruchomić samochodu. Dowód? Bazowy silnik benzynowy korzystał z zasilania gaźnikiem, a diesel był wolnossący i pozbawiony wszelkich zdobyczy ówczesnej techniki.

toyota corolla e90, toyota corolla, toyota, corolla, corolla e90
Fot. Materiały Toyota

Citroen 2CV

Wyrafinowane sposoby walki w XXI wieku są tworzone po to, aby móc zaskoczyć przeciwnika. Najlepszy sposób odpowiedzi to oczywiście riposta. A tą bez wątpienia może się stać Citroen 2CV. Jakie byłoby bowiem zdziwienie ziemskich najeźdźców, gdyby okazało się że po ataku elektromagnetycznym francuski chłop nadal jest w stanie odpalić swojego Citroena i pojechać nim na okoliczny targ z dostawą świeżych jajek! Czemu francuski samochód dla ludu nie podda się inteligentnemu uderzeniu? Głównie z uwagi na fakt, że poza odrobiną blachy, materiału na fotelach i prostego silnika, nie ma w nim nic nowoczesnego czy zaawansowanego. Auto zaczęło być budowane jeszcze przed wojną. A wtedy nie było mowy o żadnym wyrafinowaniu technologicznym i nadrzędne były dwie wartości. Mowa o prostocie i niskiej cenie.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Najdroższe sportowe auta świata
citroen 2cv, citroen, 2cv
Fot. Materiały Citroen

Odrobina nowoczesności zaczęła się wkradać do konstrukcji Citroena 2CV dużo później. A wszystko za sprawą tego, że model był nieprzerwanie produkowany przez Francuzów przez 42 lata. To dopiero wynik!

Skoda 120

Z dzisiejszego punktu widzenia technologia oferowana demoludom nie jest oceniana najlepiej. Wszyscy podkreślają jej przestarzałość, zacofanie i niski poziom funkcjonalności. Na szczęście w obliczu konfliktu zapoczątkowanego przez elektromagnetyczne uderzenie wartości takie odchodzą do lamusa. Co bowiem zaczyna się liczyć? Technologiczna prostota. A jednym z jej mistrzów jest legendarna już Skoda 120. Czechosłowacki sedan z całą pewnością ma zaburzone proporcje – przód i tył miały prawie identyczną długość, ale z drugiej strony nie miał zielonego pojęcia czym jest elektronika. Czemu? Nazywał się 120, ale tak naprawdę bazował na dwóch poprzednich modelach marki, z których starszy był zaprojektowany na początku lat sześćdziesiątych.

skoda 120, skoda, 120
Fot. Materiały Skoda

To oznacza, że gdy współczesna Octavia czy nawet Fabia okazują się wrażliwe na uszkodzenie zaawansowanych obwodów, klasyczna 120-tka nawet nie poczułaby uderzenia fali i mogła być eksploatowana dalej. Oczywiście do momentu, w którym przegrzałby się w niej silnik…

Porsche 356

Osobiście nie jestem wielki fanem Porsche – szczególnie tych pierwszych. Łudząco przypominają Garbusa, a do tego nie specjalnie urzekają mnie stylizacją i są po prostu powolne. Niestety obiektywnie rzecz ujmując model 356 idealni mógłby się sprawdzić w przypadku uderzenia falą elektromagnetyczną. Jako że pierwsze prace nad coupe są datowane na rok 1939, nie ulega żadnym wątpliwościom, że zaraz po wojnie Ferdinandowi Porsche elektronika nawet nie śniła się w samochodach. Cała konstrukcja auta opiera się o mechanikę i to też tą solidną. A to oznacza, że gdy wszystkie współczesne 911-tki, Astony, Ferrari i Lamborghini w czasie złowrogiego ataku elektromagnetycznego umrą z rozsadzonymi komputerami, właściciel pierwszego Porsche mimo wszystko bez najmniejszego problemu odpali silnik w swoim aucie i będzie mógł dalej kontynuować podróż. Oczywiście w tym samym czasie będzie się mógł też poczuć chociaż trochę jak James Dean.

porsche 356, porsche, 356
Fot. Materiały Porsche

Mini

Klasyczne Mini jest dziś uważane za ważny przełom w motoryzacji. Z całą pewnością nie decyduje o tym jednak wyrafinowanie technologiczne. Auto nie ma zielonego pojęcia czym jest elektronika, a przełomowe okazało się głównie za sprawą swojej koncepcji. Koncepcji niewielkiego samochodu z mikrym silnikiem umieszczonym poprzecznie i przednim napędem, który był w stanie zabrać na pokład nawet cztery osoby i był naprawdę tani. Sir Alec Issigonis poza silnikiem, skrzynią biegów i fotelami praktycznie w nic nie wyposażał swojego samochodu. A to zaleta o tyle duża, że to nic nie byłoby w stanie unieruchomić sympatycznego auta dla mas w razie ataku falą elektromagnetyczną. Dziś wartości używanych Mini z początku produkcji w dobrym stanie dramatycznie zaczynają rosnąć. W obliczu narastających napięć międzynarodowych można zacząć podejrzewać dlaczego.

mini
Fot. Materiały Austin

Willys MB

W roku 1940 Departament Obrony USA ogłosił przetarg na lekki samochód rozpoznawczy dla wojska. I tak naprawdę w ten sposób zaczęła się historia najbardziej spartańskiego ze wszystkich Jeepów. W konstrukcji tego pojazdu nie ma żadnego wyrafinowania. To mechanika w najczystszej postaci, która dowiodła swojej funkcjonalności podczas działań wojennych prowadzonych w ramach m.in. II Wojny Światowej. W przypadku ataku falą elektromagnetyczną Willys mógłby jednak otrzymać drugie życie. Nowoczesne uderzenie nie miałoby bowiem okazji do zrobienia dużego spustoszenia w aucie. Właściwie powinno zepsuć tylko i wyłącznie dwa reflektory dumnie wyglądające przez legendarny już grill z pionowymi, długimi szczebelkami. Reszta – silnik i prosty napęd na cztery koła – wyszłyby z uderzenia bez żadnego szwanku. Dzięki temu Willys MB dalej mógłby taplać się w błocie podczas walki podjazdowej przeciwko wrogowi.

willys mb, willys, jeep willys
Fot. Materiały Willys

FSC Żuk

Na koniec jeszcze jeden polski akcent. W obliczu wojny elektromagnetycznej nadal kierowcy mogą mieć potrzebę przewożenia różnych rzeczy. A w tej roli świetnie spisałby się produkowany przez lata w Lublinie Żuk. Auto ma bardzo foremną pakę, ułatwiające dostęp do niej dużej drzwi unoszone do góry i spory stopień przeszklenia. To jednak nie zmienia faktu, że najbardziej zaawansowanym elementem konstrukcji tego pojazdu jest bez wątpienia pofalowana blacha, z której konstruktorzy wykonali ściany boczne. Reszta samochodu pochodzi wprost z lat czterdziestych – teoretycznie z Warszawy, a praktycznie jeszcze z radzieckiej Pobiedy. A w latach czterdziestych elektronika pełniła jedynie rolę nieśmiałych marzeń motoryzacyjnych konstruktorów i to też tylko na Zachodzie.

FSC żuk, fsc, żuk
Fot. Materiały FSC
Tagi: Aston MartinCitroënFiat 126PMiniPorscheSkoda
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ